niedziela, 26 grudnia 2010


Moje dzieci dostają góry prezentów od Mikołaja. Bardzo lubię ten moment, gdy nożyczki idą w ruch, a papiery latają w powietrzu.  W tym roku było masę klocków Lego (wszyscy je uwielbiamy), książki, kredki, gry, filmy, płyty z muzyką i audiobooki, laki Polly, Barbie z koniem, paletka do ping ponga (dramat - starszy trenuje na każdej ścianie) i najbardziej wyczekany prezent mojej córci - gitara, taka prawdziwa oczywiście. I to jest jeszcze większy dramat niż paletka do ping ponga. Dziecko jest początkującym muzykiem-samozwańcem. Zdecydowanie rodzice powinni dostać od Mikołaja zatyczki do uszu!

Brak komentarzy: